sobota, 17 sierpnia 2019

Jagodowym szlakiem na Wielką Desztnę 1115m n.p.m.

Góry Orlickie to pasmo należące do Sudetów Środkowych leżące na granicy polsko-czeskiej. Najwyższy szczyt po stronie polskiej to wcześniej opisywana Orlica, jednak to nie ona góruje nad całym pasmem, a jest to położona w Czechach, wyższa o ok. 30m Wielka Desztna (cz. Velká Deštná). 
Prowadzi na nią kilka szlaków, a jeden z nich zaczyna się w Lasówce, wsi po polskiej stronie, w której się zatrzymaliśmy i zdaje się, że jest to najrzadziej uczęszczany wariant zdobycia szczytu. 
Szlak niebieski zaczyna się przy Rozdrożu nad Lasówką i można na niego odbić z Głównego Szlaku Sudeckiego. My jednak weszliśmy na niego nieco dalej - kiedy przekracza drogę 389 zwaną Autostradą Sudecką, przy kościele św. Antoniego w Lasówce. Początkowo idziemy sielską drogą wśród łąk, przekraczamy granicę na Dzikiej Orlicy i asfaltową drogą dochodzimy do Chaty Bedrichovka. Przy niej znajduje się przystanek autobusowy i zaczyna się żółty szlak, którym można dojść do Masarykovej Chaty. My jednak idziemy dalej wzdłuż drogi prowadzącej na drugą stronę pasma Orlickich Gór, by po kilkuset metrach odbić w lewo w las zgodnie z niebieskimi znakami. Przez najbliższą godzinę idziemy pod górę szeroką wygodną drogą wśród obsypanych owocami jagodzin, by po nieco ponad godzinie dotrzeć do przełęczy Pod Jelenkou na wysokości 1047m n.p.m. co oznacza, że mamy w nogach około 350m przewyższenia, co jest sporym wynikiem jak na warunki Sudetów Środkowych.
Na przełęczy szlak niebieski krzyżuje się z czerwonym, który jest pokryty asfaltem i jest popularną cyklostradą, czyli trasą rowerową biegnącą grzbietem Gór Orlickich. Spotykamy tu teraz zarówno cyklistów jak i spacerowiczów, często z dziecięcymi wózkami. To spora odmiana, bowiem przez 3 km niebieskiego szlaku przez las spotkaliśmy w sumie 4 osoby - leśniczego w służbowym jeepie i ojca z dwoma synami, którzy skupiali się na zbieraniu grzybów. Natomiast większość spacerowiczów mijanych na czerwonym szlaku, który wyprowadził nas na kopułę szczytową Wielkiej Desztny, miało buzie umazane w jagodowym soku, bowiem wzdłuż szlaku bogactwo jagód nie pozwalało ich minąć obojętnie. Na rozdrożu pod Wielką Desztną szlak czerwony krzyżuje się z zielonym, czerwony biegnie dalej wzdłuż grzbietu, a zielony po ok. 300m wyprowadza nas na właściwy szczyt Wielkiej Desztny. Kto spodziewa się spektakularnego wierzchołka i ciekawych widoków, ten się rozczaruje, gdyż kopuła jest dosyć płaska i całkowicie porośnięta lasem, więc gdyby nie znak, że to właśnie nejvyšší vrchol Orlických hor 1115m n.p.m. można by go łatwo przegapić. Być może wkrótce na szczycie stanie wieża widokowa, gdyż zastaliśmy tam ogrodzony teren budowy i zalane fundamenty.  


Jako, że na szczycie nie ma nawet gdzie przycupnąć, żeby się posilić, dosyć szybko rozpoczynamy odwrót by dotrzeć do drewnianych ławeczek na przełęczy Pod Jelenkou  Można oczywiście wybrać inny wariant zejścia np. w dół zielonym szlakiem, aż do jego połączenia z niebieskim i powrót niebieskim, czy asfaltowa droga wierchem do Masarykovej Chaty. My jednak wracaliśmy po własnych śladach ze względu na upał i stosunkowo późną porę. Cieszyliśmy się widokami, kiedy tylko przedzierały się przez zasłonę lasu i objadaliśmy jagodami. Jak zwykle droga powrotna minęła znacznie szybciej niż podejściowa i wkrótce ponownie przekraczaliśmy czesko-polską granicę na Dzikiej Orlicy. Po około kilometrowym marszu dotarliśmy do naszej kwatery, gdzie już gospodyni szykowała grillową ucztę... To był pyszny dzień :)

Informacje praktyczne:
  • pora roku - każda,
  • dla kogo - dla wszystkich, dla kolarzy górskich,
  • obuwie - wygodne, turystyczne, 
  • parkowanie - z Lasówki najlepiej pieszo, brak ogólnodostępnego parkingu, pod Chatą Bedrichovka mogą parkować tylko goście,
  • oznaczenie szczytu - szlakowskaz z nazwą szczytu i wysokością,
  • dla głodnych i spragnionych - prowiant własny lub spacer do Masarykovej Chaty
  • dodatkowa atrakcja - pustki na niebieskim szlaku, z którego można podziwiać Lasówkę z coraz większej wysokości

Skalne labirynty Gór Stołowych

Góry Stołowe to chyba najbardziej wyjątkowe pasmo górskie w Polsce. Choć nie znajdziemy tam wybitnych szczytów, to ich budowa i niezwykłe formacje skalne zachwycają i przyciągają rzesze turystów. Na ich obecny wygląd ogromny wpływ miało... morze, na którego dnie powstały, które odpowiada za budowę geologiczną masywu oraz oczywiście późniejsze ruchy górotwórcze. 

W odróżnieniu od pustych nawet w szczycie sezonu Gór Orlickich, w Górach Stołowych, trzeba płynąć z ludzkim prądem, przynajmniej na dwóch najbardziej obleganych trasach turystycznych - Szczeliniec Wielki i Błędne Skały. My mieliśmy w planach tylko tą pierwszą, aby zdobyć szczyt zaliczany do Korony Gór Polski, ale wędrówka po skalnych labiryntach tak przypadła nam do gustu, że zaliczyliśmy obie.

Najpopularniejszym punktem wypadowym na Szczeliniec jest miejscowość Karłów, gdzie można spokojnie zostawić samochód na jednym z dużych parkingów (opłata 10 zł), skąd za znakami wyruszamy w górę. Początkowo idziemy brukowaną drogą, dookoła której rozłożyły się kramy z chińszczyzną, minerałami, goframi, chlebem ze smalcem i serkami z Podhala. Po dojściu do lasu wchodzimy na jednokierunkowy szlak, który po 665 schodach (nie liczyliśmy, przyjmujemy na podstawie źródeł) wyprowadza nas wprost pod schronisko PTTK "Na Szczelińcu". Jest to świetny trening na pośladki, bo praktycznie nie ma odcinków prostych, tylko same schody - głównie betonowe, ale trafiają się również odcinki z elementami drewnianymi jak i stalowymi. Cała trasa z obu stron odgrodzona jest pomalowanymi na zielono barierkami, co daje nieco surrealistyczny efekt całkowitego odcięcia od naturalnego otoczenia. Szlak jest teoretycznie jednokierunkowy, ale zdarzają się pojedyncze osoby, które schodzą nim w dół. Później dowiemy się dlaczego...

Po około półgodzinnej wspinaczce i obowiązkowej sesji zdjęciowej na odgrodzonej platformie przed schroniskiem, wchodzimy do środka na małe co nieco. Ceny są tatrzańskie, czyli drogo niemiłosiernie. Zjadamy na pół porcje szarlotki za 15 zł(!) i ruszamy na trasę turystyczną po Szczelińcu. Oznacza to konieczność odstania w kolejce i zakupu biletu w cenie 10 zł normalny i 5 zł ulgowy (można płacić kartą), co daje nam przepustkę do skalnego świata. Niedługo we wejściu na trasę dochodzimy do jednej z fantazyjnych skał - Kaczęta po prawej i kulminacji masywu Szczelińca, którym jest skała zwana Tronem Liczyrzepy - legendarnego sudeckiego ducha gór. Kilkadziesiąt stalowych schodów prowadzi na platformę tuż pod szczytem, od którego oddziela nas barierka. Nie przeszkadza ona jednak wielu śmiałkom we wspinaczce na "tron", w tym wielu rodziców w pogoni za idealną fotką usadza na nim swoje pociechy. Po obowiązkowej fotce na tle tronu w ramach dokumentacji zdobywania Korony Gór Polski, ruszamy czym prędzej w dalsza drogę obawiając się, że jakiś nieszczęśnik zapłaci zdrowiem za włażenie tam, gdzie nie powinien. 
Dalsza droga przez labirynt jest jeszcze ciekawsza - mijamy kolejne interesujące skały, aż docieramy do skalnych wąwozów - schodzimy przez Diabelską Kuchnię do Piekiełka, przeciskamy się przez wąskie przejścia, przechodzimy pod wiszącymi skałami podziwiając misterną robotę Matki Natury. Nie tylko dzieciaki mają z tego frajdę, nam też ten labirynt tak bardzo się spodobał, że postanowiliśmy zwiedzić również drugi słynny skalny las w Górach Stołowych - Błędne Skały. Podążając dalej wyznaczonym szlakiem zeszliśmy po schodach i kładkach do miejsca, w którym zaczyna się podejście na Szczeliniec. I wyjaśniła się zagadka ludzi schodzących szlakiem podejściowym - jeśli nie kupisz biletu na trasę turystyczną, to nie masz jak zejść z powrotem do Karłowa... A jednocześnie musicie wiedzieć, że po wejściu na trasę turystyczną nie ma też możliwości powrotu do schroniska Na Szczelińcu.

Z Karłowa udajemy się Drogą Stu Zakrętów w stronę Kudowy Zdroju, by dotrzeć w pobliże Błędnych Skał. Można tam też dojść pieszo czerwonym szlakiem spod rozdroża szlaków pod Szczelińcem początkowo szosą, a potem leśnym traktem w około 2 godziny (7 km). Zmotoryzowani mogą zatrzymać się na jednym z dwóch parkingów - dolnym zwanym YMCA, darmowym, z którego dociera się na początek trasy turystycznej po nieco ponad godzinnym marszu przez las. My mieliśmy dosyć napięty grafik, bo musieliśmy zdążyć na kolację do Lasówki, więc wybraliśmy drugą opcję, którą jest tzw. Górny Parking, na który wjeżdża się wąską leśną drogą, na której ruch odbywa się wahadłowo - o każdej pełnej godzinie przez 15 minut można wjeżdżać do góry, a o wpół do przez 15 minut jest możliwość zjazdu. Parking ten kosztuje 20 zł i w sezonie jest tak zatłoczony, że pojazdy parkuje się też na trawniku podjeżdżając na wysokie krawężniki. Takie skanalizowanie ruchu powoduje też, że zaraz po wjeździe utykamy w kolejce po bilet na trasę turystyczną.  Ceny takie same jak na Szczelińcu - 10 zł / 5 zł, można płacić kartą. Następnie wchodzimy do magicznego świata, zagęszczenie wąskich korytarzy, szczelin, nawisów, przejść i fantazyjnych skał jest jeszcze większe niż na Szczelińcu. Starsze przewodniki przestrzegały, by nie zbaczać z wyznaczonego szlaku, gdyż w przeszłości zdarzały się tragiczne pobłądzenia. Patrząc na skalny labirynt nietrudno w to uwierzyć, jednak obecnie nie ma takiego zagrożenia, bowiem każde przejście, które nie jest w ciągu wyznaczonego szlaku zostało zastawione drewnianym płotkiem. Mimo to szlak jest naprawdę atrakcyjny i obfituje w ciekawe przejścia, przez które czasem ciężko się przecisnąć, dlatego mimo jego ogromnego uroku, nie polecam tego przejścia osobom przy tuszy, wyjątkowo wysokim i z klaustrofobią. Nie bierzcie też dużego plecaka ani dziecka w plecakowym nosidełku. Nie polecam też tego szlaku kobietom w wyraźnej ciąży. Wszystkim pozostałym gwarantuję dziecięcą wręcz frajdę :) 

Wycieczka po dwóch skalnych labiryntach kosztowała nas 70 zł, całkiem sporo jak na przyjemność obcowania z cudami przyrody nieożywionej, jednak zdecydowanie warto to zobaczyć. My mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś odwiedzimy te niezwykłości  przyrody, jednak nie w takim momencie roku, bo płynąć z tłumem, trudno docenić wszystkie skalne cuda i zrobić ciekawe zdjęcia.

Informacje praktyczne:

  • pora roku - trasy turystyczne są udostępnione dla turystów od maja do końca października, zimą wchodzisz tam na własne ryzyko,
  • dla kogo - dla średnio sprawnych turystów, którzy nie mają klaustrofobii i nadmiernej tuszy, dla dzieci chodzących samodzielnie
  • obuwie - o ile do schroniska wystarczyłyby wygodne adidasy czy turystyczne sandałki, to jednak ze względu na skalny labirynt polecam buty trekingowe, gdyż trasa wiedzie momentami po skałach, a otoczenie wąskich drewnianych kładek bywa zabagnione. Ze względu na głębokie wąwozy trasa najczęściej jest w wielu miejscach mokra lub z zalegającymi resztkami śniegu,
  • parkowanie - Szczeliniec: parkingi w miejscowości Karłów, w sezonie 10 zł; Błędne Skały: dolny parking YMCA - bezpłatny, parking górny - 20 zł, wjazd tylko o pełnych godzinach
  • oznaczenie szczytu - trzeba pamiętać, że szczyt Szczelińca nie znajduje się na poziomie platformy widokowej przed schroniskiem, ale jest to skała Tron Liczyrzepy na początku trasy turystycznej,
  • dla głodnych i spragnionych - schronisko "Pod Szczelińcem", Błędne Skały - brak

czwartek, 15 sierpnia 2019

Przez Orlicę 1084m n.p.m. do Masarykovej Chaty

Orlica (cz. Vrchmezí) 1084 m np.p.m. jest górą leżącą na granicy polsko-czeskiej. Jest zaliczana do Korony Gór Polski, choć sam jej szczyt leży już po stronie czeskiej. Jednak dzięki temu, że my i nasi sąsiedzi należymy do strefy Schengen, granicę możemy swobodnie przekroczyć i w towarzystwie naszych rodaków i Czechów wyruszyć na szczyt.


Punktem startowym do zdobywania Orlicy jest Zieleniec, a właściwie jego rogatki od strony Dusznik. My zostawiliśmy auto na na parkingu przy wjeździe do Zieleńca, na którym witają nas dwie duże drewniane figury, i który właściwie jest punktem widokowym na okoliczne pasma.  Stąd musieliśmy podejść jeszcze kilkaset metrów w górę do miejsca, gdzie szlak zielony - przy Kamieniu Rübartscha - odbija w lewo w las. Jest też możliwość zaparkowania właśnie w tym miejscu, jednak jest tam miejsce zaledwie na kilka samochodów, więc szybko się wypełnia.

Szlak prowadzi wygodnym szerokim traktem lekko pod górę, w zdecydowanej większości wiedzie lasem, ale w pewnym momencie z prawej strony odsłaniają nam się piękne widoki. Nieco dalej dochodzimy do granicy, o której informują nas czeskie znaki "Pozor! Státní hranice", a po kolejnych kilkuset metrach do wiaty turystycznej. I niech to Was nie zwiedzie, bo to wcale nie jest koniec. W tym miejscu szlak odbija w lewo i dopiero wtedy po kilkuset metrach wśród niewysokich świerków i kosówki dochodzimy do właściwego wierzchołka, na którym oprócz tabliczki z nazwą i wysokością, znajdziemy kamienny obelisk poświęcony trzem słynnym zdobywcom tego niezbyt wybitnego szczytu - Fryderykowi Chopinowi, którego nikomu przedstawiać nie trzeba, cesarzowi austriackiemu Józefowi II Habsburgowi i Johnowi Quincy Adamsowi - szóstemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych. 

Po zdobyciu wierzchołka, które zajęło nam około godzinki, trzeba było podjąć decyzję co dalej - czy wracamy tym samym szlakiem (wszak samochód czeka na dole), czy też kontynuujemy wędrówkę grzbietem Gór Orlickich na południe. Przy wiacie na przełęczy Pod Orlicą znajdują się mapy szlaków i nartostrad, więc można łatwo skalkulować odległościowo i czasowo nasze zamiary i porównać z zapasem sił i czasu. Nam z tej kalkulacji wyszło, że kontynuujemy spacer w stronę Masarykovej Chaty, skąd zejdziemy do Zieleńca niebieskim szlakiem. Wędrówka czerwonym szlakiem wzdłuż grzbietu wiedzie szeroką drogą przez wysoki zielony las i jest czystą przyjemnością, dostępną również dla średnio-sprawnych turystów, czy rodziców z dziećmi. Po około 5 kilometrach marszu docieramy do starego czeskiego schroniska Masarykova Chata na Šerlichu. Nie jest to typowe schronisko, bo bar, który tam funkcjonuje, ma normalną obsługę kelnerską, która - jak jest wyraźnie napisane w menu - nie jest wliczona w cenę potraw. Ceny są jednak na szczęście umiarkowane, można płacić w złotówkach lub koronach, ale tylko gotówką.


Po odpoczynku i posiłku (smakowite pampuchy z jagodami z masełkiem i cukrem pudrem), zamierzaliśmy zejść niebieskim szlakiem do Zieleńca, by wrócić po samochód. Ruszyliśmy w kierunku wskazanym przez szlakowskaz szeroką ścieżką. Zastanawiał nas jednak brak oznaczeń na drzewach, ale zrzuciliśmy to na karb słabego oznakowania szlaku po polskiej stronie. Jednak gdy po przejściu kilkuset metrów nadal nie pojawiły się niebieskie oznaczenia, za to regularnie było widać znaczki potwierdzające, że jest to trasa rowerowa, to po konsultacji z mapą nie mieliśmy wątpliwości, że zamiast niebieskim szlakiem, schodzimy w dół cyklostradą. To wcale nie byłoby takie złe, bo wyprowadziło by nas wprost do Lasówki, w której mieszkaliśmy, ale auto zostało w Zieleńcu, czyli 8 km wyżej... Nie było rady - trzeba zawracać. Nadal jednak nie było dla nas jasne, gdzie ten mityczny niebieski szlak biegnie, więc ostatecznie zdecydowaliśmy się na zjazd wyciągiem krzesełkowym - Nartorama, co w sumie było miłym zakończeniem wycieczki, dzięki oszałamiającym widokom na różne pasma Sudetów. 



Informacje praktyczne:

  • pora roku - każda,
  • dla kogo - dla wszystkich, dla kolarzy górskich,
  • obuwie - wygodne, turystyczne, 
  • parkowanie - parking w punkcie widokowym przy Hotelu Zieleniec lub przy Kamieniu Rübartscha,
  • oznaczenie szczytu - szlakowskaz z nazwą szczytu i wysokością i kamienny obelisk poświęcony słynnym zdobywcom,
  • dla głodnych i spragnionych - w okolicy szczytu brak, po 5 km wędrówki po czeskiej stronie Masarykova Chata,
  • dodatkowa atrakcja - zjazd wyciągiem krzesełkowym Nartorama spod Masarykovej Chaty. Bilet w jedną stronę dla dorosłych - 14 zł

środa, 14 sierpnia 2019

Smakowita Jagodna 977 m n.p.m.

Jagodna - ta smakowita nazwa już zawsze będzie nam się kojarzyć z inspiracją, pysznościami i... jagodami :)

Jagodną wybraliśmy na start naszej przygody z Sudetami. Z naszej kwatery w Lasówce pojechaliśmy autem wijącą się serpentynami drogą 389 - Autostradą Sudecką, na przełęcz Spalona, gdzie zaparkowaliśmy auto na komfortowym, niedawno zbudowanym parkingu tuż przy schronisku PTTK Jagodna. Podejście od schroniska jest jednym z dwóch możliwych podejść na szczyt - niebieski szlak pokonuje zaledwie 186m przewyższenia i po nieco ponad 4km marszu osiągamy szczyt.  Szlak wiedzie szeroką szutrową drogą, która zimą jest utrzymywaną trasą dla narciarzy biegowych. Trasa wznosi się łagodnie, jest zatem dostępna dla wszystkich, niezależnie od kondycji, dla rowerzystów (jest to również znakowana trasa rowerowa), a nawet dla rodziców z wózkami. 
Po nieco ponad godzinie przyjemnego marszu, często przerywanego przystankami na smakowite jagody, docieramy do celu. Mimo, że szczyt jest zalesiony i widoków brak, to nie ma obawy, że go przeoczymy, bowiem na szczycie stoi niedawno postawiony znak z nazwą i wysokością n.p.m. w otoczeniu gałązek obsypanych smakowitymi jagodami (natomiast stojąca tam poprzednio ambona myśliwska leży powalona obok). Wkrótce powstanie tam nowa budowla (wieża widokowa?), gdyż na szczycie trwają prace budowlane i tuż obok znaku szczytowego są już zalane fundamenty.

Zejść można tą samą drogą lub kontynuując spacer niebieskim szlakiem w stronę Poniatowa (co w naszym przypadku odpadało ze względów logistycznych - samochód został pod schroniskiem). Podczas zejścia dokładnie na przeciwko nas widoczny jest zarys masywu Szczelińca - z tej perspektywy Mały i Duży Szczeliniec wyglądają jak lustrzane odbicie Giewontu :) A przynajmniej nam - Tatromaniakom, tak właśnie się kojarzą.


Jagodna 977m n.p.m. zaliczana jest do Korony Gór Polski jako najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich mimo, że faktyczna kulminacja tego pasma jest w nieco innym miejscu i ma wysokość 986m n.p.m. Widać to nawet na powyższym wycinku ze strony mapa-turystyczna.pl. Jednak idea wyznaczenia szczytów wchodzących w skład Korony zakłada zaliczenie do niej wierzchołków dostępnych znakowanymi szlakami turystycznymi. Właśnie o tym czytaliśmy siedząc na ławeczce na szczycie i przyszedł nam do głowy ten szalony pomysł - skoro uwielbiamy góry i w końcu wyrwaliśmy się poza ramy Tatr, to może warto iść za ciosem i odwiedzić wszystkie pasma górskie w Polsce, by przy okazji ich poznawania skompletować Koronę Gór Polski. I tak mamy przed sobą cel, który będzie usprawiedliwieniem do wyrywania się z codziennego kieratu i traperki po górach.


W tym miejscu nie można też nie wspomnieć o samym Schronisku PTTK Jagodna na przełęczy Spalona, który dla większości zdobywców jest punktem startowym i/lub końcowym wędrówki. Schronisko jest prowadzone przez dynamicznych, pełnych pasji młodych ludzi, dzięki którym staje się powoli kultowym miejscem na mapie Sudetów. Turystów kusi atmosferą ("miejsce wolne od pośpiechu"), wieloma miejscami noclegowymi, imprezami, pięknymi widokami, oraz, a może przede wszystkim - kuchnią. A jest ona niezwykle rzadko spotykana w schroniskowych warunkach - jest nowocześnie (ziemniaki skropione olejem lnianym), niebanalnie (omlety w interesującym obiadowym wydaniu), jagodowo (rewelacyjne racuchy, koktajle, lodowce), do syta (porcje są ogromne - lepiej jeść po zejściu ze szlaku, bo inaczej się nie wturlacie) i pysznie, a przy tym niedrogo. Ja (Monika) jestem typem niezwykle wybrednym jeśli chodzi o jedzenie i w wielu miejscach z trudem wybieram jakąkolwiek pozycję w menu, a tutaj nie mogłam się zdecydować, bo zjadłabym praktycznie wszystko :) Jeśli jeszcze nie narobiłam Wam ochoty na spróbowanie pyszności w schronisku Jagodna, to wpadnijcie na ich stronę - to już ostatecznie powinno Was przekonać, że warto odwiedzić i spróbować:


Informacje praktyczne:
  • pora roku - każda,
  • dla kogo - dla wszystkich, także na kółkach,
  • obuwie - wygodne, turystyczne, w tym wypadku nawet adidasy lub turystyczne sandały są ok,
  • parkowanie - Przełęcz Spalona koło Schroniska Jagodna (parking wydzielony lub miejsca parkingowe przy ulicy),
  • oznaczenie szczytu - szlakowskaz z nazwą szczytu i wysokością,
  • dla głodnych i spragnionych - kuchnia w schronisku Jagodna

Przystanek Lasówka

   Lasówka to malownicza miejscowość położona przy drodze wojewódzkiej 389 z Kudowy Zdroju do Międzylesia, pomiędzy narciarskim kurortem Zieleniec, a Mostowicami, w których znajduje się turystyczne przejście graniczne do naszych południowych sąsiadów (Orlické Záhoří). To właśnie ją wybraliśmy jako bazę wypadową na nasz pobyt w Kotlinie Kłodzkiej, szukając miejsca spokojnego, bez tłumów, mimo szczytu letniego sezonu. 
  Z okna lub podczas niespiesznych spacerów można stąd podziwiać pasmo nadgranicznych Gór Orlickich, z których większość leży już po czeskiej stronie wraz z najwyższym ich szczytem - Wielką Desztną 1115 m n.p.m.  Z resztą w Lasówce od granicy dzieli nas zawsze nie więcej niż kilkaset, a nawet kilkadziesiąt metrów. Stanowi ją bowiem potok Dzika Orlica, której źródła znajdują się w okolicy Torfowiska pod Zieleńcem i która należy do zlewiska Morza Północnego. Jej koryto znaczą charakterystyczne nadrzeczne zarośla, które ciągną się tuż za zabudowaniami po prawej stronie drogi (jadąc od strony Kudowy). 
   W centrum wioski znajduje się kościół św. Antoniego wybudowany z lokalnego piaskowca na początku XX wieku, pięknie utrzymany, którego obsługą duszpasterską zajmują się ojcowie franciszkanie z Zieleńca. Msza św. odprawiana jest tu w niedzielę i święta o 10:15 (sezon 2019).
  Spod kościoła szeroką ścieżką można przekroczyć granicę i po kilku minutach spaceru dotrzeć do Chaty Bedřichovka, skąd można kontynuować spacer w kierunku grzbietu Gór Orlickich.

  Do Lasówki warto zawitać zarówno zimą - wystarczająco blisko by szusować po stokach Zieleńca i wystarczająco daleko by być z dala od zgiełku tłocznego kurortu; jak i latem, bo to świetna baza wypadowa na szlaki Gór Orlickich, Bystrzyckich oraz do kłodzkich uzdrowisk oraz - a może przede wszystkim - raj dla kolarzy. Zarówno szosowych, dzięki drogom w świetnym stanie technicznym, jak i przełajowych, bo dostępne są dziesiątki kilometrów tras w górach. Fani ekstremalnych wrażeń mogą udać się do Zieleńca i zjechać po stoku narciarskim. 

Gdzie spać?
W Lasówce działa kilka ośrodków - większych i mniejszych, gospodarstw agroturystycznych, a kolejne są w budowie. My zatrzymaliśmy się w Przystanku Lasówka - to maleńki ośrodek z kilkoma pokojami i rodzinną atmosferą. Przestrzeń wspólna - salon ze stołem jadalnianym sprzyjają poznawaniu nowych ludzi. Zapomnijcie jednak o telewizorze i wi-fi w pokoju (a i zasięg polskiej telefonii jest tu wyjątkowo kiepski), to ma być relaks i integracja :)
W tym samym czasie oprócz nas, zatrzymały się w nim 3 pary z dziećmi, którzy do maleńkiej Lasówki uciekli z dużych miast - Łodzi, Warszawy, a nawet... Abu Dabi. I to już po raz kolejny, co jest świetną rekomendacją dla tego miejsca.
Przystanek polecamy wielbicielom spokoju, sielskich widoków i dobrej kuchni. Właścicielka - pani Małgosia, serwuje dania zdrowe i nowoczesne, a co ważne - na bazie lokalnych, dobrych składników. Miejsce zamieszkania wybraliśmy bardzo spontanicznie, ale był to świetny wybór.

Zainteresowanych odsyłam na stronę:




wtorek, 13 sierpnia 2019

Korona Gór Polski

Pomysł na skompletowanie (celowo nie używam słowa "zdobycie") Korony Gór Polski zrodził się zupełnie przypadkowo...
Niespodziewanie w tym roku dostaliśmy urlop w szczycie sezonu turystycznego - tydzień z długim weekendem w środku sierpnia, i poszukiwaliśmy miejsca na jego spędzenie, w którym będziemy mogli uciec od tłumów, co w tym terminie nie jest łatwe. Padło na Lasówkę - malowniczą miejscowość w Kotlinie Kłodzkiej na pograniczu polsko-czeskim. Okazuje się, że w okolicy przebiega kilka sudeckich pasm z ciekawymi, łatwo dostępnymi szlakami. Była to nasza pierwsza dłuższa wyprawa w góry inne niż Tatry. Pierwszym szczytem, na który weszliśmy była Jagodna - najwyższe wzniesienie Gór Bystrzyckich. Robiąc research przed tym spacerem, trafiliśmy na informację, że ten szczyt należy do Korony Gór Polski, więc hmm... pomyśleliśmy czy to nie dobry pomysł, żeby po chwalebny tytuł zdobywcy owej korony sięgnąć...?
W naszej wersji Korony Gór Polski jak i w całej naszej filozofii wędrowania po górach nie chodzi o "zdobywanie" szczytów, a o bycie w górach, radość wędrowania, odpoczynek od codziennych trosk, które zostają na nizinach, kontakt z naturą i rozkoszowanie się widokami, zaś sama Korona to doskonały pretekst by poznać i odwiedzić wszystkie pasma górskie w naszym kraju. Okazuje się, że mamy ich całkiem niemało, bo aż 28.

Są to:
za stroną: https://kgp.info.pl/wykaz-szczytow/ 

W miarę wdrapywania się na kolejne szczyty, będziemy tu zamieszczać małe sprawozdanie. Nie znajdziecie tu jednak punktacji GOT za poszczególne trasy, bo nam nie chodzi o punkty, ale znajdziecie garść emocji i szczyptę detali, które mam nadzieję pozwolą Wam poznać nieco górę, z którą przyjdzie Wam się zmierzyć :)

O nas


O NAS


   Monika i Krzysiek - Miśki dwa, małżeństwo z prawie 10-letnim stażem. Z zamiłowania Tatromaniacy, choć z sentymentem do wszystkich pagórów. Na co dzień wiecznie zapracowani, którzy jednak najlepiej odpoczywają w drodze.

    Nasze wspólne zdeptywanie szlaków zaczęło się w 2007 r. od weekendu w Tatrach. Niby weekend, a połknęliśmy bakcyla i zaczęliśmy wracać - choć na chwilę - kiedy tylko się dało. Wtedy też - podczas pierwszego pobytu w Zakopanem, podczas spaceru ulicą Kraszewskiego, przyszło nam do głowy takie marzenie, by u stóp Tatr wziąć ślub... I ono się spełniło 5 czerwca 2010 roku 💕

  Nadal, kiedy tylko się da, uciekamy z miasta w góry i nie tylko, by odpoczywać, zwiedzać, wędrować, zdobywać, oglądać... A od teraz także dokumentować te nasze wyprawy, by zachować wspomnienia i zapisać na gorąco nasze wrażenia, a jeśli dzięki temu kogoś z Was zainspirujemy do wędrówek i podróży, będzie to dla nas prawdziwa radość i satysfakcja. Zapraszamy!


Jagodowym szlakiem na Wielką Desztnę 1115m n.p.m.

Góry Orlickie to pasmo należące do Sudetów Środkowych leżące na granicy polsko-czeskiej. Najwyższy szczyt po stronie polskiej to wcześniej ...